Deklamatoryka uczy języka giestowego, który się z rozmaitych min, mig i giestów składa. […]
Przy uczuciu własnej wartości
głos staje się mocnym , żywym, głowa się podnosi, całe ciało okazuje moc i wielkość, mina jest poważna i uśmiechająca się, spojrzenie oznacza zawsze, iż mało sobie innych ważymy.
Zapewniamy uroczyście
głosem mocnym, rękę położywszy na piersiach, podniósłszy wzrok do nieba.; jeśli zapewnienie jest uroczyste, okazuje się przytem wesoła niewinność, mina jest spokojnie uśmiechająca; jeśli zaś tego jest przyczyną głęboko uczuta dolegliwość, wtedy oko się smuci.
Wymagamy czego jako prawo
głosem mocnym, silną, dzielną, czasem przeplatywaną wolnym tonem, czasem podnoszącą się też mową, z poważnym giestem, podczas którego iskrzy się w oczach silny afekt, który się jeszcze ukrywa i gniew podnosi się na czoło, a potem znika.*
Z tym wykładem deklamatoryki to chyba troszkę się spóźniłem, bo powszechnie znany: co włączę telewizor,to ktoś głosem mocnym przemawia i w oczach iskrzy mu się silny afekt, a to znów czyjeś ciało moc okazuje i wielkość. Tylko z wesołą niewinnością jakoś nie wychodzi, na co uwagę potencjalnym mówcom zwracam.
*Tomasz Szumski: Dokładna nauka języka i stylu polskiego.Poznań, 1809. Cyt. za: Julian Tuwim: Cicer cum caule, czyli groch z kapustą.Seria III. Warszawa 1963, s. 23.