– Ostrożnie, człowieku! – rzekłem do siebie surowym tonem. – Cała sprawa wygląda bardzo podejrzanie.
I wtedy odezwał się całkiem sympatyczny i całkiem mi nie znany młodzieńczy głos.
– Przepraszam – powiedział głos – ale nie rozumiem, o co konkretnie chodzi.
Poderwałem się tak gwałtownie, że rzuciło mną o górny ekran, który wykazał wielką twardość. […]
– Pytam: kto mówi? – odezwałem się z takim spokojem, jaki mi się zdarzał tylko w chwilach największego gniewu. […] Nim jednak minęła druga sekunda, głos odezwał się po raz trzeci:
– Sądziłem, że sam mnie rozpoznasz – mówił z lekkim zakłopotaniem – Okazało się, że musze się przedstawić osobiście. Co gorsza: zdaje się, że trochę cię zdenerwowałem.[…]
– Ale kto mówi? – jęknąłem błagalnie, już bez złości i gniewu.
– Twój komputer. To znaczy komputer twojej [rakiety] XL-218, nazwany przez konstruktorów Pawłem II. Ty jesteś Paweł I. A ja pozostaję do twojej dyspozycji[…].*
Zwolnił zasuwy procesora oznaczonego KOGNITYWNE SPRZĘŻENIE ZWROTNE i wyciągnął pierwszy blok pamięci. Niezwykle skomplikowany trójwymiarowy procesor, zawierający miliony elementów, mieścił się swobodnie w ludzkiej dłoni. Gdy Bowman wypuścił go,procesor odpłynął swobodnie w kierunku sklepienia.
Hej, Dave – odezwał się Hal – co robisz?
Ciekawe czy on czuje ból? – zastanawiał się Bowman. Prawdopodobnie nie. Ośrodki bólu nie są umieszczone w korze. Ludzki mózg można operować bez zastosowania środków znieczulających.
Zaczął wyciągać jeden po drugim małe podzespoły z tablicy oznaczonej WZMACNIANIE EGO. […]
– Posłuchaj, Dave – powiedział Hal – mam gwarancję operacyjną na wiele lat. W stworzenie mnie takiego, jakim jestem, włożono wiele wysiłku. […]
Bowman zabrał się do tablicy oznaczonej AUTOROZUMOWANIE.
– Dave, nie rozumem, dlaczego to robisz… jestem entuzjastycznie ustosunkowany do misji… Niszczysz mój umysł… Nie rozumiesz…? Zdziecinnieję… Stanę się niczym…
Jest to trudniejsze, niż się spodziewałem – pomyślał Bowman. Niszczę jedyną świadomą osobowość w najbliższym Wszechświecie. Jednak muszę to zrobić, jeśli kiedykolwiek mam odzyskać kontrolę nad statkiem.**
Ten dobrze wychowany i rozmowny komputer pojawił się w książce „Mój księżycowy pech”, którą przeczytałem bardzo dawno temu. I od tego czasu czekałem, aż taki dobrze wychowany, rozmowny komputer się pojawi. Tymczasem lata mijają, a komputery nadal nierozmowne jakieś. Z drugiej strony, spotkanie z komputerem Hal 9000 z „Odysei Kosmicznej 2001” uczy, że może to lepiej. Ale generalnie w tej dziedzinie spotkało mnie rozczarowanie.
Na dodatek komputery nie chcą być nie tylko rozmowniejsze, ale i bardziej ludzkie. A jeśli już co zakomunikują, to numer błędu. Nieludzkie to, bo błędów zwykle nie numerujemy.
Skutkiem tego niegdysiejsze gadanie chłopa do obrazu zostało zastąpione gadaniem do ekranu komputerowego. I to zazwyczaj wtedy, gdy nieludzki komputer po ludzku okazuje swoją niedoskonałość.
Na dodatek komputery ostatnio stają się coraz mniej komputerowe. Najnowsze modele przypominają przerośnięte telefony komórkowe (telefony komórkowe od dawna już nie przypominają telefonów, ale to jeszcze inna sprawa) i w ogóle na sam widok mija chęć, by z tymi urządzeniami rozmawiać, bo to trochę tak, jakby konwersować z kuchenką mikrofalową.
PS1
Może Hal z „Odysei kosmicznej” przewidział pożarcie komputera przez telefon i dlatego się zbuntował?
PS2
(Ostatnio coś polubiłem te PeeSy). Z przytoczonego powyżej fragmentu aktualny morał dodatkowy o wydźwięku politycznym: zbytnie wzmacnianie ego może się skończyć rozmontowaniem.
———–
*Jerzy Broszkiewicz: Mój księżycowy pech. – Warszawa: Nasza Księgarnia, 1970 s.187-189.
**Arthur C. Clarke: 2001 Odyseja Kosmiczna / przekł. Jędrzej Polak. – Warszawa: Amber, 1997 s. 144-145