W 1950 roku Nowicki złożył w Czytelniku maszynopis swojej pierwszej powieści. […] Wydawnictwo nie zdecydowało się na druk. […] Pisząc pierwszą powieść (Uroczysko), Nienacki nie miał chyba zamiaru przeznaczać jej dla młodzieży, dlatego wątek perypetii romansowych jest dość istotny. […] Autor miał wtedy około 25 lat i pisał o swoich rówieśnikach i ludziach nieco starszych (trzydziesto-czterdziestoletnich). W tej powieści wyraźny jest także wątek nieporozumień i niesnasek w czasie ekspedycji archeologicznej, problem celowości badań przeszłości. Nie są to tematy bardzo ciekawe dla młodego czytelnika. Autor prawdopodobnie pisał swą książkę dla dorosłych czytelników, chociaż miałkość intelektualna fabuły dorosłego czytelnika raczej od tej książki odrzuca.
Trudności z wydaniem powieści skłoniły autora do publikacji jej w Naszej Księgarni, co nadało Nienackiemu piętno pisarza dla młodzieży.*
Na początku lat 50. autor dowiedział się, że nigdy niczego w Polsce nie opublikuje, może najwyżej pracować na budowie*. Jerzy Putrament poradził, by pisać pod pseudonimem. Tak oto Nowicki stał się Nienackim. Jak więc widać, niewiele brakowało, a nie byłoby ani Zbigniewa Nienackiego, ani Pana Samochodzika!
Fakt, że „Uroczysko” powstawało jako książka dla dorosłych, wpłynął na kształt następnych powieści (już dla młodzieży), a to z kolei zadecydowało o ich oryginalności i w efekcie powodzeniu. Dotyczy do przede wszystkim pierwszych tytułów cyklu.
Co odróżniało „Samochodziki” od innych powieści młodzieżowych? Po pierwsze, ich bohaterem nie był jakiś Marek Piegus, tylko całkiem dorosły mężczyzna, który z pełną powagą dopuszczał młodego czytelnika do swoich dorosłych spraw. Interesujące było też solidne osadzenie akcji w rzeczywistości – mimo że tu i ówdzie autor zmieniał nazwy miejscowości, książki czytało się niemal jak reportażowe relacje (co ma swoje wytłumaczenie we wczesnej twórczości Nienackiego, np. „Pozwolenie na przywóz lwa” to w zasadzie reportaż). No i, last but not least, wehikuł, który pobudzał wyobraźnię: amfibia z silnikiem ferrari 410 superamerica.
Niestety, gdzieś po 5-6. tomie cyklu widać wyraźnie, jak książki się infantylizują, tracą kontakt z rzeczywistością, aż wreszcie ulatują w sferę fantazji, by przypomnieć „Pana Samochodzika i człowieka z UFO.”
Temat tej czytanki pojawił się za sprawą nowej książki Piotra Łopuszańskiego – „Pan Samochodzik i jego autor”*. Na 336 stronach autor zebrał wiele informacji, na wyklejkach mamy kolekcję reprodukcji okładek pierwszych wydań. Nie umniejszając wartości pracy włożonej w dzieło, trudno jednak publikację uznać za w pełni udaną, w dużej mierze z winy wydawnictwa. O licznych błędach będących wynikiem niestarannej korekty nawet nie warto wspominać. Niestety, książka wyraźnie nie trafiła do dobrego redaktora. Przede wszystkim rażą liczne powtórzenia. Niektóre informacje (nie przeczę, że istotne) powtarzają się do znudzenia w każdym niemal rozdziale. Przydałaby się też książce solidna adiustacja stylistyczna – np. jeśli autor książki nie wie, że czasownik„posiadać” można zazwyczaj zastąpić czasownikiem „mieć”, to powinien o tym wiedzieć redaktor w wydawnictwie i zmiany takie, z korzyścią dla tekstu, wprowadzić.
———–
*Piotr Łopuszański: Pan Samochodzik i jego autor. O książkach Zbigniewa Nienackiego dla młodzieży.Warszawa: Nowy Świat, 2009. s. 24, 129-120
**ferrari 410 superamerica i wehikuł pana Tomasza z okładki „Wyspy Złoczyńców” (proj. graf. Grażyna Sorn)