Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘biblioteka’

Pan Naj wszedł wysoki, młody, łagodny, lekki. Niósł w dłoni z wdziękiem notatnik, nowy, wielki, czysty, lśniący.*

Ach, to jakby o mnie!, myślę sobie, bo dziewiąty rozdział „Ulissesa” rozgrywa się w bibliotece. I dostatecznie dawno, by taki mój opis mógł być prawdą, a pan Naj najwyraźniej jest w tej bibliotece zatrudniony.

Niestety, niestety, niestety…. Autor nowego tłumaczenia, Maciej Świerkocki, rozwiewa moje złudzenia i ujawnia, że:

Postacią autentyczną […] jest tutaj wysuwający się chwilami na plan pierwszy i wyraźnie rzucający w oczy Mr. Best – u Słomczyńskiego „pan Naj”, w nowym tłumaczeniu „pan Best” […], w latach 1924-1940 dyrektor irlandzkiej Biblioteki Narodowej.**

No i już teraz przepadło:

Wszedł pan Best, wysoki, młody, łagodny, niefrasobliwy. W ręku trzymał z gracją notes, nowy, duży, czysty, połyskliwy.***

Ale mój przodek z fotografii (lata 30. XX w.) niewątpliwie wysoki, młody, łagodny lekki, notatnik trzyma w dłoni z wdziękiem. Wszystko więc było możliwe.


*James Joyce: Ulisses. Przeł Maciej Słomczyński. PIW 1981, s. 200.
**Maciej Świerkocki: Łódź Ulissesa. Officyna, 2021, s. 196
*** James Joyce: Ulisses. Przeł Maciej Świerkocki. Officyna, 2021, s. 193

Read Full Post »

Biblioteka Gormenghast mieściła się we wschodnim skrzydle zamku sterczącym zupełnie nieproporcjonalnie, niczym wąski półwysep, na tle innych budynków. Mniej więcej w połowie owego rzedniejącego wschodniego skrzydła wznosiła się Wieża Krzemieni wyniosłą i pobrużdżoną wyższością, ponad wszystkimi innymi wieżami Gormenghast. […]

Biblioteka stała pomiędzy budynkiem z szarą kopułą a drugim, którego fasada była kiedyś otynkowana. […]

Biblioteka, choć znacznie niższa od obu przyległych budynków, była od nich znacznie dłuższa. Ścieżka biegnąca wzdłuż wschodniego skrzydła, to w lesie, to w odległości paru stóp od wielokształtnych ścian ocienionych szpilkowymi gałęziami, kończyła się gwałtownym skrętem w kierunku rzeźbionych drzwi. Urywała się tu pośród pokrzyw na szczycie trzech szerokich stopni prowadzących do mniej okazałego z dwu wejść do biblioteki, przez które Lord Sepulchrave zawsze wstępował do swego królestwa. Nie mógł odwiedzać biblioteki tak często, jak by tego pragnął, bowiem wymagania nie kończących się ceremonii, których pełnienie było jego wyczerpującym obowiązkiem, pozbawiały go codziennie przez wiele godzin jedynej przyjemności – książek.

Pomimo obowiązków Lord Sepulchrave miał zwyczaj udawać się każdego wieczora, choćby o późnej godzinie, do swego zacisza i pozostawać tam do wczesnych godzin porannych. […]

Pokój oświetlał kandelabr, którego blask, nie mogąc dosięgnąć krańców pokoju, oświetlał jedynie grzbiety tomów po środku na półkach wzdłuż ścian. Wokół biblioteki na wysokości piętnastu stóp ponad podłogą biegła kamienna galeria, a książki, wyścielające ściany głównej sali piętnaście stóp poniżej, ciągnęły się dalej na wysokich półkach galerii.

Pośrodku pokoju, tuż pod światłem, stał długi stół. Wykuto go z jednego bloku najczarniejszego marmuru, którego powierzchnia odbijała trzy najcenniejsze księgi ze zbiorów jego wysokości.*

 Obok Władcy pierścieni Tolkiena najważniejszy cykl fantasy – tak Wydawnictwo Literackie reklamuje najnowsze wydanie książki Mervyna Peake’a*. I oto biblioteka staje się rekwizytem z dziedziny nie fantastyki nawet, a nowoczesnej baśni, handlowo zwanej fantasy. I bynajmniej nie chodzi mi o fantastyczność tego, co dzieje się w bibliotece. Chodzi mi o fantastyczność biblioteki jako takiej.

Pierwsze wydanie „Tytusa Groana”* w 1982 r. pozostało raczej niezauważone przez szersze kręgi publiczności, a na pewno nie zyskało popularności równej Tolkienowi, który właśnie w latach 80. stał się w Polsce powszechnie znany.

Tytuł ten może być przykładem zagarniania przez nurt fantasy wszystkiego, do stworzenia czego potrzebna jest odrobina fantazji. Pewnie dlatego wydawnictwo Fabryka Słów znaczkiem „Bestsellery Polskiej Fantastyki” opatruje wszystko, nawet pierwsze wydanie powieści historycznej, np. „Samozwańca” Komudy, którego tom trzeci ukazał się właśnie, od razu jako bestseller fantastyki.

Powieść „Tytus Groan” ukazała się w 1946 r. i, jak zauważa w posłowiu tłumaczka, krytycy widzieli w niej zrazu „powieść gotycką”. Zresztą, do tego nurtu pasowała nieźle z racji zamczyska, obowiązkowego „gotyckiego” rekwizytu. Minęło pół wieku i stojący początkowo na półce obok Walpole’a „Tytus Groan”, przewędrował w okolice Tolkiena. A może i Komudy?

Wracając natomiast do biblioteki… Biblioteka jako scenografia do powieści grozy była fragmentem rzeczywistości wstawionym do powieści, by w tej dekoracji mogły dziać się dziwy i fantazje.

Współczesne biblioteki coraz mniej się do tego nadają, są bowiem albo sterylnymi magazynami, albo skarlały do formy zwanej biblioteczką. A wkrótce, co nam obiecują, przeniosą się na cyfrową chmurę, a te dotykalne pozostaną w sferze fantazji. Już widzę te zapowiedzi: najnowsza powieść dla młodzieży znanego autora fantasy dzieje się w niesamowitej scenerii dwudziestowiecznej biblioteki szkolnej. No to czekam.


*Mervyn Peake: Tytus Groan. Przekład i posłowie Jadwiga Piątkowska. Il. Łucja Mróz. Kraków: Wydaw. Literackie, 1982 s. 207-209

Read Full Post »

A tam Biblioteka.

Jakoż w pokoju obok, dużym, kwadratowym, książek,skryptów kupy na podłodze, wszystko wywalone, jak z taczek; aż pod sufit góry;tam zaś wśród tych gór, dopiroż przepaści, zręby, jary, usypiska, rozdoły, a tyż kurz, pył aż w nosie wierci. Na górach tych tedy chudzi bardzo czytelnicy siedzieli, którzy czytali; a może ich siedem albo osiem było. – Biblioteka – mówi Gonzalo – biblioteka, oj, co za kłopot z tym mam, skaranie boże, a bo najcenniejsze, najbardziej szacowne to dzieła geniuszów samych,najprzedniejszych Ludzkości duchów, ale cóż, panie, kiedy Gryzą się Gryzą, a też i Tanieją od nadmiaru swego, a bo za dużo, za dużo, i co dzień nowych przybywa, i nikt wyczytać nie może, bo za dużo, ach, za dużo! Owóż ja, panie,Czytelników zgodziłem i im słono płacę, bo już mnie wstyd, że tak wszystko Nieprzeczytane leży, ale za dużo, wyczytać nie mogą, choć i bez przerwy dzień cały czytają. Najgorzej jednak, że się książki wszystkie gryzą, gryzą i chyba jak psy się zagryzą!*

gombrowicz

Pstryk by Czartogromski

A dopiroż i XXI wieku trzeba było, żebyśmy się z tym kurzem uporali i nie uporali. I coraz więcej zależy od tych kilku wydelegowanych, co tam, wśród tych gór i dopiroż przepaści, a dla nas wszystko to czytają i nie czytają, streszczając nam i nie streszczając, Hamleta tyż pewnie albo i niepewnie trójwymiarowego przygotowując. Aż owóż te Arcydzieła nam tanieją od nadmiaru swego, i ich już tyle, że nie poradzi.

A ja i tak wiecznie i nieustannie mam 10 książek zaczętych w czytaniu, a kolejka następnych rośnie.

———-

*Witold Gombrowicz: Trans-Atlantyk ; Ślub / z komentarzem Autora. – Warszawa :Czytelnik, 1957 s. 84-85

———–
Przerwa na reklamę 😉

 

 

Read Full Post »