Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘Lektury nadobowiązkowe’

Lubię książki, w których liczy się nogi stonogom. Czytanie wyłącznie literatury tzw. pięknej ma w sobie coś przerażającego. Traci się właściwą perspektywę.”

Też lubię. Jest to cytat, pod którym podpisuję się jak najbardziej. Dziwi mnie tylko, że robię to dopiero teraz. W tomie „Wszystkich lektur nadobowiązkowych” Wisławy Szymborskiej mam pozaznaczanych mnóstwo cytatów na różne okazje, ale tego nie dostrzegłem. Dostrzegł Jacek Dehnel, bo chyba nie bez powodu tak zaczął swój wybór „Lektur…”.

To pokazuje, że można mieć korzyść z nabycia „Ćwiartki Szymborskiej”, nawet jeśli ma się już na półce tom lektur wszystkich. Ponadto są w „Ćwiartce…” po raz pierwszy drukowane wyklejanki, a więc z wydawniczej perspektywy coś zupełnie nowego.

A poza tym, Drogi Blogu, nie miej do mnie pretensji, jeśli znów będę Cię męczył cytatami z Noblistki, ale lekturę „Ćwiartki…” dopiero rozpocząłem.


*Ćwiartka Szymborskiej czyli lektury nadobowiązkowe / wybór Jacek Dehnel. – Wydawnictwo Znak, 2021.

Read Full Post »

[1]

Tak tedy genialny Kerebron, zaatakowawszy problem metodami ścisłymi, wykrył trzy rodzaje smoków: zerowe, urojone i ujemne. Wszystkie one,jak się rzekło, nie istnieją , ale każdy w zupełnie inny sposób. […]

[Trurl i Klapaucjusz] stworzyli smokologię probabilistyczną, z której wynika, że smok jest termodynamicznie niemożliwy tylko w sensie statystycznym, podobnie jak elfy, skrzaty, krasnale, gnomy,wróżki itp. Z ogólnej formuły nieprawdopodobieństwa wyliczyli obaj teoretycy współczynniki krasnalizacji, rozelfiania się itp. […] Niezorientowani w ogólnej teorii nieprawdopodobieństwa po dziś dzień zapytują, czemu właściwie Trurl uprawdopodobnił smoka, a nie elfa czy krasnala, a czynią tak z ignorancji, niewiedzą bowiem, że smok jest po prostu bardziej od krasnala prawdopodobny.*

[2]

Ja np. do tej pory byłam przekonana, że fantastyczność Swiftowskich liliputów polega po prostu na tym, że ich nie ma, a nie ma dlatego, bo ich nie ma. Teraz muszę pogodzić się z myślą, że nie ma ich dlatego, że są absolutnie niemożliwe. To duża różnica, śmiertelny cios w samą ideę krasnoludków!**

[3]

Parasolnikowi wszystko życiu układało się na opak. Najpierw w domu był największy z siedmiorga rodzeństwa, tak ze niektórzy brali go za człowieka. A to, jak wiadomo, okropny wstyd dla krasnala. Potem, kiedy przyszła kolej na wybór zajęcia, okazało się, że te wszystkie zawody, które mu się marzyły (Łapacz Wiatru, Wytrzeszczacz, Dziurkacz Sera, Pieczątnik,Zachwycacz, a nawet Odbijacz Słonecznych Promieni) zostały już zajęte przez resztę rodzeństwa i jemu został do wyboru tylko Działacz albo Parasolnik. Parasolnik (który wtedy jeszcze nie był Parasolnikiem) nie chciał spędzić reszty życia na wytwarzaniu dział. Wolał łączyć, niż dzielić. I tak właśnie został Parasolnikiem. Parasolnicy łączą bowiem parasolami niebo z ziemią.

Co prawda noszenie bez przerwy otwartego parasola niektórzy uważają za całkowicie pozbawione sensu, ale Parasolnik uważał, że tak myśleć mogą jedynie nieszczęśnicy, którym usunięto wyobraźnię. Zawsze przecież jest tak, że albo świeci słońce (a wtedy parasol może chronić przez słońcem), albo pada deszcz (a wtedy parasol może chronić przed deszczem). Jeśli akurat ani słońce nie świeci, ani deszcz nie pada, jest to widomy znak, ze zaraz zacznie – albo świecić, albo padać.***

Prezentując na wstępie opinie autorytetów na temat krasnoludków, chciałem w ten sposób podkreślić, że przeciętny krasnoludek ma o wiele trudniej od przeciętnego smoka. Krasnale są znacznie mniej prawdopodobne od smoków, a może nawet niemożliwe – na szczęście one same chyba o tym nie wiedzą, bo jednak co pewien czas czegoś nowego dowiadujemy się na ich temat.

*Stanisław Lem: Cyberiada. Wyd. 4 Kraków 1978 s. 247,248
** Wisława Szymborska: Lektury nadobowiązkowe. Kraków1992 s. 137
***Wojciech Widłak [ten od Pana Kuleczki!]:  Sekretne życie Krasnali w Wielkich Kapeluszach. Łagiewniki 2008 s. 22-23

 

Read Full Post »

„O Trubadurze nie mogę niestety nic bliższego powiedzieć, bo chociaż sam występowałem w tej operze wiele razy, to jednak do dziś nie wiem dobrze, o co tam chodzi”… Takie wyznanie złożył w swoich pamiętnikach słynny tenor wiedeński, Leo Slezak. O, jakże ciężki kamień spadami z serca! Więc to nie tylko ja, na widowni, nie zawsze umiem się połapać, kto przeciw komu śpiewa, kto i dlaczego przebrał się za służącego, który okazuje się nagle krwistą i piersistą dziewicą, i czemu taka dobrze odżywiona dziewica mdleje na widok drugiej, znacznie starszej dziewicy, nazywając ją swoją najdroższą,nareszcie odzyskaną córuchną. Więc to nie tylko ja, ale i oni na scenie też nie wiedzą, co się dzieje!

Okazuje się, że przewodniki operowe, takie jak Józefa Kańskiego, są potrzebne po obu stronach rampy. [..] Przeczytałam natomiast wszystkie spisy osób występujących, podawane wraz z rodzajem głosu.

Twarda polityka personalna panuje w operowym świecie. Stosunki rodzinne obwarowano są przepisami równie nienaruszalnymi jak u plemion pierwotnych. Sopran powinien być córką basa, żoną barytona, kochanką tenora. Tenorowi nie wolno spłodzić altu ani obcować cieleśnie z kontraltem. Kochanek baryton to rzadkość, i lepiej będzie, jeśli rozejrzy się za jakimś mezzosopranem. Z kolei mezzosoprany niech będą ostrożne z tenorami — los skazuje je najczęściej na rolę „tych drugich” albo na jeszcze smutniejszą pozycję przyjaciółek sopranów. Jedyna w dziejach opery kobieta z brodą (patrz Strawińskiego Żywot rozpustnikaśpiewa mezzosopranem i naturalnie szczęścia nie zaznaje. Basami, oprócz ojców,śpiewają z reguły kardynałowie, moce piekielne, funkcjonariusze więziennictwa oraz jeden dyrektor szpitala dla obłąkanych.

Spostrzeżenia powyższe nie prowadzą do żadnego wniosku. Szanuję operę, która nie jest rzeczywistym życiem,i szanuję życie, które jest czasem istną operą.”*

Tak, przyznaję, cytowanie Wisławy Szymborskiej nie jest specjalnie oryginalne. Ale jak tu się nie podzielić takim smacznym cytatem, no jak? Cytat  przypomniał mi się, kiedy słuchałem w radiu audycji o 50-leciu Studia Eksperymentalnego  Polskiego Radia, którą to audycję przyozdobiono bardzo eksperymentalnym, wokalnym wykonaniem wiersza  „Niektórzy lubią poezję”.  Lubią, ale jednak czytać.

*Wisława Szymborska: Lektury nadobowiązkowe. – Kraków, 1973. – S. 94-95 (recenzja „Przewodnika operowego „Józefa Kańskiego, wyd. 2, Kraków 1968)

 

Read Full Post »