Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for Listopad 2011

Idzie tu! – ryknęła Mała Mi i zaczęła biegać po pokoju, raz po raz podskakując ze strachu i podniecenia. – Straszliwy potwór Buka zaraz nas wszystkich połknie. Nas i dom Muminków! A zaraz potem połknie dolinę i cały świat!* 

Co pozostaje w nas z lektur dzieciństwa? Bardzo wiele i jednocześnie bardzo mało. Pamiętacie  Paszczaka? Tego, który zachował „nikłe, niepaszczakowate wspomnienie z czasów dzieciństwa […] To było coś o królewnie, która zasnęła pod krzakiem róży… To było bardzo ładne i bardzo mu się podobało”***.

No właśnie… Trudno o coś bardziej ulotnego. Jeśli jako dorośli odnajdujemy coś w lekturach dzieciństwa, to musi to być coś zupełnie innego. „Muminki” czytamy nie dla tych wrażeń, które kazały nam kiedyś gnać po kolejny tom do biblioteki (a Pani pilnowała, żebyśmy nie czytali z półki dla starszaków, więc trzeba było przyjść, kiedy była Druga Pani, bo Muminki stały na półce jeszcze zakazanej).

Co znajdujemy, co zostaje? Próbą odpowiedzi na takie pytanie jest chyba antologia „ORWO”*. Justyna Bargielska, Anna Brzezińska (informacja dla Hebiusa: TA Brzezińska), Julia Fiedorczuk, Inga Iwasiów, Hubert Klimko-Dobrzaniecki, Anna Nasiłowska, Łukasz Orbitowski, Małgorzata Rejmer, Janusz Rudnicki, Adam Wiedemann, Jakub Żulczyk – zmierzyli się w niej ze wspomnieniami dzieciństwa, zresztą w sposób bardzo różny, pisząc historie o bohaterach dzieciństwa.

Autorki wyboru napisały, że to opowiadania o „przyjaźni z bohaterami z przeszłości”. Może takie przyjaźni świadczą o sile literatury? Bo kto nie czytał, nie ma szans na niepaszczakowe wspomnienie, które pozostaje w sercu największego nawet paszczaka, i na zobaczenie światła w oczach najokropniejszej nawet buki. 


*Małgorzata Rejmer: O Buce i strasznej lawinie. W:  ORWO antologia / wybór, oprac., wstęp Dorota Hartwich i Agnieszka Wolny-Hamkało. – Wrocław: FORMAT – Centrum Kultury Zamek, 2011. – S. 108-177
**Ilustracja: Tove Jansson: Kto pocieszy Maciupka? – Warszawa: Nasza Księgarnia, 1980. – S. 25
***Tove Jansson: Lato Muminków / przeł. Irena Szuch-Wyszomirska. – Wyd. 2. – Warszawa : Nasza Księgarnia, 1975.- S. 157

Read Full Post »

Słyszałem, że Buka tu jest – powiedział Włóczykij. – To prawda?
Spojrzał na zalęknione twarze Muminków i zrozumiał wszystko.
– Najbardziej boimy się tego, co moglibyśmy zobaczyć w oczach Buki a nie tego, co naprawdę w nich jest – powiedział Włóczykij cicho. – Któryś z Paszczaków zarzekał się kiedyś, że ujrzał w oczach Buki świetliste pole Hatifnatów, i wszystkie były jeszcze bardziej rozchwiane niż zwykle, bo drżały z zimna. Gdy Hatifnaty drżą, w powietrzu niesie się dźwięk podobny do dalekiego odgłosu dzwoneczków. Paszczak twierdził, że ten dźwięk nie ma w sobie odrobiny lekkości, że to jest bardzo ciężki odgłos, podobno może zwiastować nieszczęście. Czy ktoś z was ujrzał w oczach Buki światło Hatifnatów?*

Dzisiaj czytanka w odcinkach, czyli: był to pierwszy odcinek czytanki „Oczy Buki”. W następnym odcinku (poza, rzecz jasna, przypisami), przeczytacie, jak mała Mi powie:

Straszliwy potwór Buka zaraz nas wszystkich połknie!

 Cdn.

Read Full Post »

Oczy Buki

Słyszałem, że Buka tu jest – powiedział Włóczykij. – To prawda?
Spojrzał na zalęknione twarze Muminków i zrozumiał wszystko.
– Najbardziej boimy się tego, co moglibyśmy zobaczyć w oczach Buki a nie tego, co naprawdę w nich jest – powiedział Włóczykij cicho. – Któryś z Paszczaków zarzekał się kiedyś, że ujrzał w oczach Buki świetliste pole Hatifnatów, i wszystkie były jeszcze bardziej rozchwiane niż zwykle, bo drżały z zimna. Gdy Hatifnaty drżą, w powietrzu niesie się dźwięk podobny do dalekiego odgłosu dzwoneczków. Paszczak twierdził, że ten dźwięk nie ma w sobie odrobiny lekkości, że to jest bardzo ciężki odgłos, podobno może zwiastować nieszczęście. Czy ktoś z was ujrzał w oczach Buki światło Hatifnatów?
*

Dzisiaj czytanka w odcinkach, czyli: był to pierwszy odcinek czytanki „Oczy Buki”. W następnym odcinku (poza, rzecz jasna, przypisami), przeczytacie, jak mała Mi powie:

Straszliwy potwór Buka zaraz nas wszystkich połknie!

Co się stało? Szczegóły tutaj >>>

Read Full Post »

Po spławionym pod Czerwińsk i doskonale zabezpieczonym na obu przyczółkach moście mistrza Jarosława armia konna [Jagiełły] przeszła na prawy brzeg Wisły […]. Przeprawa odbywała się w ścieśnionych szykach i wielkim porządku. Most popłynął potem do Płocka, gdzie czekał następnej okazji.*

 Niewykluczone, że ta okazja nadarzyła się właśnie teraz, jakoś bowiem wytłumaczyć trzeba wydarzenie, którego doniosłość dorównuje, moim zdaniem, tamtemu zwycięstwu z 1410 roku. Zważywszy niedostatki naszej infrastruktury drogowo-mostowej, tylko tak ocenić można fakt, że tabory Poczty Polskiej, równie błyskawicznie jak Jagiełło ongiś swoje pułki, przewiozły (choć w kierunku odwrotnym, z północy na południe, z prawego na lewy brzeg Wisły, i dalej w kraj) przesyłkę, którą ostatecznie dostarczyły do Kufszynka. W ciągu jednego dnia. Mówiąc inaczej, przesyłka nadana przez Hebiusa 8 listopada (wtorek) dotarła do Kufszynka dnia 9 listopada (środa).

Istotne w tym całym wydarzeniu jest też to, że Hebius jest znawcą twórczości z Doliny Muminków do tego stopnia, że wie , jak nazwano Filifionkę i Bukę po rosyjsku. Małego tego, Hebius nawet wie, których książek z muminkowego cyklu mogę nie mieć niejako podwójnie: po pierwsze fizycznie, po drugie, nie mieć nawet pojęcia, że w ogóle istnieją. Takim właśnie tytułem jest „Książka o Mimbli, Muminku i Małej Mi”*, którą znalazłem w tak bohatersko dostarczonej przez pocztę przesyłce.

Dodatkowym wytłumaczeniem tego cudownego zdarzenia jest to, że nad wszystkim krążyły anioły w osobach (alfabetycznie) Bunia, Cepelii i Regysky’ego, o czym informuje dołączona do książki kartka.

Skutek tego taki: wy będzie musieli postarać się o książkę sami, a ja swój egzemplarz już mogę postawić na półce. 


*Paweł Jasienica: Polska Jagiellonów. Wyd. 7. – Warszawa: Państ. Instytut. Wydawniczy, 1985 s. 83
** Tove Jansson: Co było potem? Książka o Mimbli, Muminku i Małej Mi. Przekład i kaligrafia Ewa Kozyra-Pawlak.  Gdańsk: Wydaw. EneDueRabe, 2011.

Read Full Post »

Biblioteka Gormenghast mieściła się we wschodnim skrzydle zamku sterczącym zupełnie nieproporcjonalnie, niczym wąski półwysep, na tle innych budynków. Mniej więcej w połowie owego rzedniejącego wschodniego skrzydła wznosiła się Wieża Krzemieni wyniosłą i pobrużdżoną wyższością, ponad wszystkimi innymi wieżami Gormenghast. […]

Biblioteka stała pomiędzy budynkiem z szarą kopułą a drugim, którego fasada była kiedyś otynkowana. […]

Biblioteka, choć znacznie niższa od obu przyległych budynków, była od nich znacznie dłuższa. Ścieżka biegnąca wzdłuż wschodniego skrzydła, to w lesie, to w odległości paru stóp od wielokształtnych ścian ocienionych szpilkowymi gałęziami, kończyła się gwałtownym skrętem w kierunku rzeźbionych drzwi. Urywała się tu pośród pokrzyw na szczycie trzech szerokich stopni prowadzących do mniej okazałego z dwu wejść do biblioteki, przez które Lord Sepulchrave zawsze wstępował do swego królestwa. Nie mógł odwiedzać biblioteki tak często, jak by tego pragnął, bowiem wymagania nie kończących się ceremonii, których pełnienie było jego wyczerpującym obowiązkiem, pozbawiały go codziennie przez wiele godzin jedynej przyjemności – książek.

Pomimo obowiązków Lord Sepulchrave miał zwyczaj udawać się każdego wieczora, choćby o późnej godzinie, do swego zacisza i pozostawać tam do wczesnych godzin porannych. […]

Pokój oświetlał kandelabr, którego blask, nie mogąc dosięgnąć krańców pokoju, oświetlał jedynie grzbiety tomów po środku na półkach wzdłuż ścian. Wokół biblioteki na wysokości piętnastu stóp ponad podłogą biegła kamienna galeria, a książki, wyścielające ściany głównej sali piętnaście stóp poniżej, ciągnęły się dalej na wysokich półkach galerii.

Pośrodku pokoju, tuż pod światłem, stał długi stół. Wykuto go z jednego bloku najczarniejszego marmuru, którego powierzchnia odbijała trzy najcenniejsze księgi ze zbiorów jego wysokości.*

 Obok Władcy pierścieni Tolkiena najważniejszy cykl fantasy – tak Wydawnictwo Literackie reklamuje najnowsze wydanie książki Mervyna Peake’a*. I oto biblioteka staje się rekwizytem z dziedziny nie fantastyki nawet, a nowoczesnej baśni, handlowo zwanej fantasy. I bynajmniej nie chodzi mi o fantastyczność tego, co dzieje się w bibliotece. Chodzi mi o fantastyczność biblioteki jako takiej.

Pierwsze wydanie „Tytusa Groana”* w 1982 r. pozostało raczej niezauważone przez szersze kręgi publiczności, a na pewno nie zyskało popularności równej Tolkienowi, który właśnie w latach 80. stał się w Polsce powszechnie znany.

Tytuł ten może być przykładem zagarniania przez nurt fantasy wszystkiego, do stworzenia czego potrzebna jest odrobina fantazji. Pewnie dlatego wydawnictwo Fabryka Słów znaczkiem „Bestsellery Polskiej Fantastyki” opatruje wszystko, nawet pierwsze wydanie powieści historycznej, np. „Samozwańca” Komudy, którego tom trzeci ukazał się właśnie, od razu jako bestseller fantastyki.

Powieść „Tytus Groan” ukazała się w 1946 r. i, jak zauważa w posłowiu tłumaczka, krytycy widzieli w niej zrazu „powieść gotycką”. Zresztą, do tego nurtu pasowała nieźle z racji zamczyska, obowiązkowego „gotyckiego” rekwizytu. Minęło pół wieku i stojący początkowo na półce obok Walpole’a „Tytus Groan”, przewędrował w okolice Tolkiena. A może i Komudy?

Wracając natomiast do biblioteki… Biblioteka jako scenografia do powieści grozy była fragmentem rzeczywistości wstawionym do powieści, by w tej dekoracji mogły dziać się dziwy i fantazje.

Współczesne biblioteki coraz mniej się do tego nadają, są bowiem albo sterylnymi magazynami, albo skarlały do formy zwanej biblioteczką. A wkrótce, co nam obiecują, przeniosą się na cyfrową chmurę, a te dotykalne pozostaną w sferze fantazji. Już widzę te zapowiedzi: najnowsza powieść dla młodzieży znanego autora fantasy dzieje się w niesamowitej scenerii dwudziestowiecznej biblioteki szkolnej. No to czekam.


*Mervyn Peake: Tytus Groan. Przekład i posłowie Jadwiga Piątkowska. Il. Łucja Mróz. Kraków: Wydaw. Literackie, 1982 s. 207-209

Read Full Post »