Broda, zarost, wąsy… Zarastać czy nie zarastać, oto jest pytanie. U połowy dorosłej populacji ono się pojawia w zasadzie codziennie rano i każdy daje sobie jakąś odpowiedź, ale w aspekcie ogólniejszym trudno o jednoznaczność. Bo na przykład, żyjąc lat temu 180, miałbym problem. Savoir vivre, jak rozumiem, dozwalałby mi z racji wieku ubiegać się za złotemi łańcuchami i innemi błyskotkami.* Ale zapuszczać brodę jak kozioł? Nie wolno było (o zarastaniu jak dziki Hottentot nawet nie wspominam). I to się tak na przestrzeni dziejów zmienia: raz wolno, raz nie wolno. A przecież, jak wyglądałby słynny magik Miguel Campinello de la Vare Zapassas bez zarostu??? Jest to postać dzisiaj nieznana, ale poglądowa ilustracja Janusza Stannego** pokazuje, że to opcja nie-moż-li-wa. Z książki** dowiadujemy się, że „maść na porost wąsów przechowuje się w aptece w specjalnej kasie pancernej”, więc sprawa jest poważna. O czym informuję.
*Wychowaniec dziewiętnastego wieku czyli Przepisy przystojności i dobrego tonu w pożyciu towarzyskiem. Zebrał i według najlepszych wzorów francuzkich ułożył P. E. Leśniewski, 1843.
**Janusz Stanny, ilustracja do książki Ludwika Jerzego Kerna „Karampuk”, 1968.