Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘Jerzy Wasowski’

Wspomnienie ciepłych majów mamy zakodowane równie mocno, co zdziwienie, że maj taki nie zawsze jest. Prawdopodobnie zimnych, deszczowych majów jest mniej więcej tyle samo, co tych mile ciepłych, skropionych ciepłym deszczem i kwiecistych. No ale jakoś zimny maj zawsze budzi niesmak i zdziwienie.

Tak było też w 1991 roku:

Dzień za dniem pada deszcz,
Słońce śpi, nie ma cię,
Jest mi bardzo, bardzo źle.
Zimny kraj, zimny maj.*

… i w 1965:

Taka wiosna, jak w tym roku, to – do kitu!
Taką wiosnę wyszydzimy raczej my tu
Ziębi, gnębi, moczy, mroczy, mży i dżdży –
taką wiosnę to unieważniamy my!
[…]
Gdyby tylko takie wiosny były w kraju,
nie śpiewalibyśmy o wspomnianym maju,
w sercach naszych bowiem inny mamy maj:
pełen słońca, jarzyn, bzów i tanich jaj!**

Zawracam uwagę na ostatni wers, który sprawia, że pieśń staje się znów aktualną satyrą na sytuację ogólną.


*muzyka: Marek Jackowski, słowa: Olga Jackowska, wyk. Maanam
**muzyka: Jerzy Wasowski, słowa: Jeremi Przybora. Kabaret Starszych Panów, Wieczór 9.

Foto: Pixabay

Read Full Post »

Na drzwiach punktu sprzedaży frytek i/lub lodów przeczytałem niedawno kartkę, że nieczynne do końca roku, a pod tym jeszcze, że „za utrudnienia przepraszamy”.
Minął tydzień, a ja nadal zastawiam się, jakie to utrudnienia powoduje nieczynność kiosku z frytkami.

I z okazji przeprowadzki starych wpisów wpisów z Onetu, również pozwalam sobie zakończyć tym popularnym ostatnio zaklęciem:

ZA UTRUDNIENIA PRZEPRASZAMY

skoro trzeba  za nie przepraszać. Przecież nie jestem gorszy od frytkarni.

Read Full Post »

W tym ogrodzie za Książęcą
zmącił duszę mą dziewczęcą.
Potem ciało
zawiódł śmiało
na Frascati.
Tam gdy z radia płynął walczyk,
wykorzystał Portugalczyk
mnie ze szczętem.
Kto? Vincente
Osculati!
A kiedy wschód
zaczął ciut
złocić kwiaty,
powiedział mnie
twardo, że:

„Ne zaplati”.
*

 

osculatism

 

Przybył oto do Polski parę lat temu inny Portugalczyk, przypadkiem zapoznał się z naszą piosenka i podejrzliwie zaczął się jej przyglądać. Tym bardziej podejrzliwie, że Marcos Filipe Machado Nunes de Vilhena Bonito (jak brzmi pełne nazwisko rezydującego w Krakowie młodego filologa i kulturoznawcy) od dawna interesuje się przedstawieniami Portugalczyków w innych kulturach […]. Zaczął zaś od pytania, skąd, u diabła, Portugalczyk w 1959 roku w Warszawie? […] W owych czasach Portugalczyków w Polsce nie było. Od roku 1939 aż do rewolucji goździków w 1974 nasze kraje nie utrzymywały stosunków dyplomatycznych, nie było też w Polsce lewicowych uchodźców spod autorytarnego reżimu Salazara. Skąd zatem Mistrz Przybora wziął Portugalczyka Osculatiego?
Pomijając oczywiste walory brzmieniowe (walczyk – Portugalczyk, Osculati – Frascati, ładnie syczące „s” w nazwisku,które pozwala powtarzać je jako „o, sss… kubany” na przykład) – nie wiadomo. Sam Przybora oświadczył niegdyś, że Portugalczyk Osculati to podróżnik z jakiejś książki, którą czytał w dzieciństwie. I z tym także jest kłopot – istniał wprawdzie XIX-wieczny obieżyświat i przyrodnik Gaetano Osculati, który zasłynął badaniem brazylijskiej (a więc, by tak rzec, portugalskojęzycznej flory), istniał – lecz był Włochem. Co więcej, zarówno imię, jak i nazwisko Portugalczyka z Frascati są właśnie włoskie, w żadnym razie nie portugalskie.Włochów zaś bywało w Polsce końca lat 50. podobno całkiem sporo. Kolejny dowód na rzecz nieportugalskości Osculatiego to przytoczone w piosence słowa „Ne zaplati”, którymi bezlitośnie chłoszcze on biedne polskie dziewczę. Żaden Portugalczyk – powiada Marcos Vilhena – nie miałby problemu z wymówieniem polskiego „ł”. A Włoch? Włoch jak najbardziej. Sprawy mają się zatem tak, że Osculati to Włoch, który podszywa się pod Portugalczyka – może po to, by swe skąpstwo przypisać reprezentantowi innej nacji.**

Wydaje mi się, że ta bulwersująca sprawa nie może pozostać niewyjaśniona, zwłaszcza gdy zważymy, że w owym czasie rosła w siłę we Włoszech partia komunistyczna! Aferą Osculatiego powinien koniecznie zająć się Instytut Pamięci Narodowej. Nie twierdzę, że koniecznie centrala, ale któryś z 11 oddziałów na pewno. W ostateczności może jedna z 7 delegatur chociaż???

———–

*Jeremi Przybora: Portugalczyk Osculati. W: Piosenki prawie wszystkie. Wyd. 5. Warszawa: Muza, 2004 s. 29

** Marcin Sendecki: Osculati zdemaskowany. Przekrój 2009 nr 48 s. 61

———–
Przerwa na reklamę 😉

 

  

Read Full Post »

Z niesmakiem obserwuję coraz większą popularność szkoły „czarnych starszopanistów”, która humor Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory interpretuje wprost, jako hołd dla manier przedwojennych panów we fraku, z cylindrem i kwiatkiem w butonierce

Już starożytni Rzymianie znali problem błędnego odczytania ironii […].

Mam wrażenie, że coś podobnego zachodzi w przypadku Kabaretu Starszych Panów. […] Uważam, że kabaret Wasowskiego i Przybory był parodią przedwojennych manier, kpiną z ich nadęcia i anachronizmu. […]

Starsi Panowie byli przeniesieniem do telewizji radiowego kabaretu Eterek, który w latach 1948-56 tworzył Jeremi Przybora. Piosenki pisał Jerzy Wasowski i tak właśnie zaczęła się współpraca obu panów. Starszych? Bez przesady, ironia zaczyna się już tutaj. Gdy zaczęli działać pod tym szyldem,byli młodsi od Kuby Wojewódzkiego.

Głównym bohaterem Eterka byli profesor Pęduszko (Adam Mularczyk, zapamiętany jako taksówkarz z „Nie lubię poniedziałku”) i wdowa Eufemia (Irena Kwiatkowska). Komizm zbudowany był na tym, że drobnomieszczańskie przesądy Eufemii i dziwactwa Pęduszki nie pasują do nowych czasów. To przypominało trochę żarty „Przekroju” o hrabim Bęc-Walskim czy postać „pana radcy” z powojennej komedii „Skarb” (Ludwik Sempoliński).

Czy ten humor był tylko produktem komunistycznej propagandy? Cały wic w tym, że nie tylko. Dla polskiej inteligencji z lat 60.oczywiste było, że bez względu na to, jak bardzo może się nie podobać nowa rzeczywistość – nie ma już powrotu do anachronizmów z czasów „pana radcy” i„pana hrabiego”. […]

Tylko że właśnie cały melancholijny sarkazm tego kabaretu brał się z przekonania, że i tak nie ma już do czego wracać – bo wzorce poprzedniej epoki też były do niczego[…]. Starsi Panowie – kpili z różnych wzorców, ale nie chwalili żadnego.*

chorek

Z telewizorem pierwszy raz zetknąłem się w dzieciństwie u dziadków. Pamiętam, że co sobotę dziadek wycinał z Trybuny Robotniczej fragment nie większy od pocztówki i przypinał go pinezką do kredensu. Ta karteczka to był całotygodniowy program telewizji. Całej telewizji.

Moim zdaniem ówczesna popularność „Kabaretu Starszych Panów” nie brała się stąd, że ówcześni robotnicy i chłopi wraz z inteligencją pracującą mieli tak wyrobione poczucie humoru i pragnęli subtelnego liryzmu przyprawionego odrobiną abstrakcji. Po prostu nic innego do oglądania w TV nie było.

Dzisiaj bezwiednie myślimy o telewizji jako o wielkiej machinie nieustannie produkującej i nadającej. W 1958 r. telewizja nie była manufakturą nawet, to był niewielki warsztacik rzemieślniczy, w którym powstawały autentyczne rękodzieła. Teraz, kiedy audycje produkuje się taśmowo, teatrzyk Przybory i Wasowskiego nie mógłby powstać, a nawet gdyby powstał, to nikt nie chciałby oglądać programu, którego scenografia składa się 3 trzech obciągniętych płótnem chybotliwych zastawek.

„Kabaret…” powstał w czasach i okolicznościach, w jakich mógł powstać. Nie powstałby już kilka lat później. Zresztą, w bardziej współczesnej telewizji Jeremi Przybora nie do końca się odnalazł. Widowisko „Pani X zaprasza” z połowy lat 70., oględnie mówiąc, nie należy do największych osiągnięć Mistrza. Również kolorowy„Kabaret Jeszcze Starszych Panów” z końca lato 70. nie powtórzył sukcesu pierwowzoru. Nie powtórzył, bo nie mógł, inne czasy nastały. Niemniej anatema, jaką Jeremi Przybora obłożył ten remake, wydaje mi się grubą przesadą. Przekonują o tym dostępne tu i ówdzie fragmenty; mam nadzieję, że doczekamy się całości na płytach.

16 października „Kabaret Starszych Panów.” obchodził 50. urodziny. Z tej okazji w GW pojawił się ciekawy felieton Wojciecha Orlińskiego,którego fragmenty cytuję powyżej (i z którego tezami się zgadzam).

*Wojciech Orliński: Starsi Panowie i Tacyt. Gazeta Wyborcza 16 X 2008 s. 20

**Ilustracja: Gwidon Miklaszewski. W: Jeremi Przybora:Spacerek przez „Eterek” Warszawa 1957.

 

Read Full Post »

Pan A

            [..] No, a ten pan?

Pan B

            On nie płynie. On chodzi.

Pan A

            Z nią chodzi, jak to się mówi?

Pan B

            Z nią chodził.

Pan A

            I dlaczegóż to?

Pan B

            Podobno umiał na nią spojrzeć holoubkiem i to ją tak do niego szczęśliwie usposobiło.

Pan A

            Nie rozumiem.

Pan B

            No że takie spojrzenie on umie zrobić – oczami do wewnątrz.

Pan A

            Komu do wewnątrz?

Pan B

            Sobie. Że,rozumiesz, patrzy niby normalnie, na zewnątrz, a jednak tym spojrzeniem tak jakby zagarniał, zagarniał i – w siebie.

Pan A

            A tobie by nie wyszedł taki holoubek?

Pan B

            Mogę spróbować. (próbuje mieć takie spojrzenie, jakie opisał)

Pan A

            Nie, tobie nie wychodzi.

Pan B

            Szkoda, bo mnie ta pani podoba się nad wyraz.*

gustaw_holoubek

Gustaw Holoubek zmarł w Warszawie 6 marca.

*Jeremi Przybora: Nieznani sprawcy. W: Mieszkanka firmowa.Warszawa 1977, s. 386-387

Read Full Post »