„Jestem jego Aniołką Stróżą – wskaże mnie palcem – moje imię Halina”.
Ładnieś go strzegła, nie ma co!” – syknie Matula.
Uśmiechnie się gorzkawo, typowym nieziemskim uśmiechem posłanka podupadłych niebios.
„Skończyły się, matulu, dobre czasy, kiedy każde z was swego prywatnego Stróża… i to wyłącznie mężczyznę”. – Potrząśnie pesymistycznie głową. „Mam teraz trzy dusze podopieczne i jak durna latam od jednej do drugiej”.
*Marian Pankowski: Wieczór u doktorostwa B. W: Nastka, śmiej się!. – Ha!art, 2013. – S. 25-26.